.odpływ
pustka bezdenna
zakopuję myśli w brudnym piasku
pies wyprowadza starca na spacer
mewy niczym sępy oczekują snu mojego
by w mej nieświadomości
wydziobać rodzynki ze słodkiej bułki
przypływ
fale przytapiają coraz bliższe mnie kamienie
słońce grzeje w tył marynarki
wiatr odsłania brudne od piasku myśli
wola obmywa je ku przytomności
burza w mej głowie
owoce wyzwań
kwiaty dojrzałości
czemu słowa do mnie skierowane
bolą najbardziej?